Racja Stiven.
W przypadku opierania potencjalnego zysku na szacowaniu bukmachera, i prawdopodobieństwie matematycznym trzeba wybierać zdarzenia w sportach nie indywidualnych. Żadnych skoków, tenisów, Hamiltonów czy Adamków. Faworyt może doznać kontuzji, sraczki, mieć kaca, zagrać jak Davidienko przeciwko sobie. A tak, jedna niekompatybilność w drużynie faworyta marginalizuje nasze ewentualne niepowodzenie.
Challengery - temat rzeka. Kiedyś czytałem gdzieś o powstających "fundacjach" między czterema zawodnikami, który ładnie kasę czesali obstawiając swoje porażki...
Ryzyko spore, bijesz się o zysk rzędu 4-20% na 1 picku, ale by odrobić trzeba z 10 razy trafić pod rząd.
Znam tę strategię. Fajna, ale śliska...