>>>BETFAN - TRIUMF BONUSA NAD BOOSTEM <<<<
>>> ZAKŁAD BEZ RYZYKA DO 200 ZŁ!<<<

ciekawe / interesujące artykuły dotyczące działu

Status
Zamknięty.
Baqu 615,7K

Baqu

Forum VIP
Nieznośna ciężkość lotu

▶ źródło: http://www.przekroj.pl/wydarzenia_swiat_artykul,8107,0.html :idea:

Gdy po przejściu drobiazgowej kontroli na lotnisku w Houston biznesmen Farid Seif wsiadał do samolotu, nie miał pojęcia, że właśnie wstrząsa posadami bezpieczeństwa amerykańskiego lotnictwa cywilnego. Nie wiedział też, że w torbie oprócz laptopa ma swojego 17-strzałowego glocka. Zorientował się trzy godziny później, po przylocie, już w hotelu. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. „Glock to przecież spory pistolet. Nie da się go przeoczyć!” – skarżył się potem amerykańskim dziennikarzom.

A jednak się dało – i to nawet nieraz. Seif z glockiem powinien był wpaść co najmniej dwukrotnie: podczas skanowania torby rentgenem i w trakcie przeszukania jej zawartości. Jakkolwiek rasistowsko to zabrzmi, bezczynność strażników była tym dziwniejsza, że Seif – z uwagi na irańskie pochodzenie – czujność obsługi lotniska powinien wzbudzać w dwójnasób. Nic więc dziwnego, że biznesmen był zdumiony. Dziwi natomiast, że równie zdumione były władze amerykańskiego Urzędu Bezpieczeństwa Transportu (Transpor-tation Security Administration). Przecież takie wpadki to ich specjalność.

Teatrzyk bezpieczeństwa

TSA dużo się w ostatnich latach napracował, żeby maksymalnie uprzykrzyć życie pasażerom korzystającym z przestrzeni powietrznej. Skanery ciała, skrupulatne kontrole osobiste, przesłuchania, poszerzanie do absurdu indeksu przedmiotów zakazanych – to, że budzą kontrowersje, jest jasne od dawna. Ale dopiero teraz okazuje się, że ich uciążliwość nie przekłada się na zmniejszenie zagrożenia zamachem terrorystycznym. Wnioski z kontroli przeprowadzonej w TSA przez Government Accountability Office (GAO, odpowiednik naszej NIK) są jednoznaczne i dla urzędu okrutne: szasta pieniędzmi na prawo i lewo, zleca kontrakty o szemranej przydatności i fatalnie dba o bezpieczeństwo lotów. Nawet największym ekspertom trudno jest wyjaśnić, dlaczego do tej pory nie doszło do tragedii.

TSA to dzieło George’a W. Busha. Urząd został powołany do życia po zamachach z 11 września 2001 roku. Jego głównym zadaniem było i jest do dziś budowanie takiego systemu bezpieczeństwa, który zminimalizuje ryzyko powtórki tamtych wydarzeń. Z grubsza chodzi o to, by każdy pasażer wiedział, że jeśli w końcu wejdzie do samolotu, to znaczy, że jest już bezpieczny (czytaj: wokół niego nie ma ludzi z glockami w walizkach). Tyle teoria.

Na realizację tego zadania Urząd Bezpieczeństwa Transportu wydał dotychczas 14 miliardów dolarów, zlecając w sumie 21 tysięcy kontraktów dziesiątkom wykonawców. Metoda jego działania jest prosta i sprowadza się do bycia mądrym po szkodzie.

Po zamachach z 11 września na indeks obiektów zakazanych trafiły wszystkie ostre przedmioty – bo porywacze sterroryzowali załogi samolotów nożami do rozcinania gazet.

Po incydencie z Richardem Reidem, który w grudniu 2001 roku za pomocą bomby umieszczonej w obcasie zamierzał wysadzić boeinga 767 lecącego z Paryża do Miami, wprowadzono kontrolę obuwia.

Od 2006 roku, gdy Amerykanie i Brytyjczycy wykryli spisek siatki terrorystów, którzy chcieli powtórzyć wyczyn Reida, tyle że z wykorzystaniem materiałów wybuchowych w płynie, na pokład nie wolno wnosić butelek o pojemności większej niż sto mililitrów.

Z kolei po tym, jak w grudniu 2009 roku Nigeryjczyk Umar Farouk Abdulmutallab dokonał nieudanej próby zdetonowania plastiku ukrytego w bieliźnie, TSA zaczął masowo wprowadzać skanery ciała i wzbogacił kontrolę osobistą o przeszukiwanie miejsc intymnych. Kontrole potrafią być tak wnikliwe, że pasażerowie, którzy cenią sobie własną nietykalność cielesną, czują się upokarzani, a nawet molestowani. Jak Tammy Banovac na przykład, 52-letnia eksmodelka przykuta do wzbudzającego wszystkie możliwe detektory wózka, która często była tak dokładnie obmacywana, że uciekał jej samolot. W grudniu zeszłego roku postanowiła zaprotestować. Na kolejną kontrolę na lotnisku w Oklahomie dojechała niemal tak nagusieńka jak w 1997 roku, gdy pozowała do „Playboya” (swoje wdzięki przykrywała wtedy jedynie skromnym uśmiechem).

Bombowa skuteczność

A skanery? Okryły się złą sławą, jeszcze zanim weszły do użytku – z powodu zdolności do ujawniania tego, co pasażer ma pod ubraniem, szybko zostały ochrzczone mianem pornoskanerów. Dziś w USA działa ich prawie 400. Za rok ma być tysiąc. Plus setki na innych kontynentach. Ci, którzy specjalnie na okazję skanowania kupili sobie majtki manifest z napisem „Czwarta poprawka” (gwarantuje ona prawo do prywatności), będą mieli mnóstwo okazji, by je założyć.

Gdyby radykalizacja metod TSA gwarantowała bezpieczeństwo, sprzeciw może byłby mniejszy. Problem w tym, że nie gwarantuje. Z testów jakości kontroli na lotniskach regularnie przeprowadzanych przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego wyłania się obraz nędzy i rozpaczy. W 2006 roku tylko w ciągu jednego dnia agentom na lotnisku w Newark udało się przemycić do samolotów 20 z 22 bomb. A inspektorzy z GAO wnieśli wszystkie 19 pojemników z ciekłym materiałem wybuchowym. Gdy rok później GAO testowało szczelność systemów na lotnisku w Los Angeles, z 70 prób 20 zostało udaremnionych. Na chicagowskim lotnisku O’Hare stosunek ten wyniósł 75 do 30. Średnia arytmetyczna jest bezlitosna – wystarczy cokolwiek wiedzieć o ukrywaniu bomb i broni palnej, żeby być niemal pewnym sukcesu.

– To żenujące – tak komentuje te wyniki Clark Kent Ervin, były główny inspektor z Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (resortu, któremu podlega TSA). – Niskie płace, słabe wyszkolenie, zabijająca czujność monotonia pracy przy taśmie z przesuwającym się bagażem to przepis na kłopoty. Same nowe technologie niczego nie załatwią.

Nie załatwią nie tylko dlatego, że śledzi je zaspane oko strażnika, ale także dlatego, że są nieskuteczne. Według GAO nie dość, że urząd przepłaca za kontrakty, to jeszcze rzuca się na nowinki będące dopiero w fazie testów. Przykładem kabina do wykrywania śladowych ilości materiałów wybuchowych czy substancji odurzających na odzieży pasażera. To był kolejny przypadek bycia mądrym po szkodzie; TSA zamówił je po tym, gdy w 2004 roku dwie Czeczenki wysadziły się w rosyjskich samolotach startujących z moskiewskiego lotniska Domodiedowo. Zamówił, chociaż wiedział – i GAO wyraźnie to stwierdziło – że urządzenia nie przeszły fazy testów. Dziś 116 kabin wartych 30 milionów dolarów stoi bezużytecznie w magazynach.

– Większość kontraktów TSA charakteryzuje się taką przypadkowością – mówi „Przekrojowi” John Huey, amerykański ekspert do spraw bezpieczeństwa na lotniskach. – Urząd reaguje mechanicznie na każde zagrożenie, nie ma w tym żadnej refleksji. Niewiele brakowało, a doszłoby do realizacji zamówienia na pancerne pojemniki do przechowywania nadanego bagażu. Na szczęście nie zgodzili się na to przewoźnicy, bo były za ciężkie i dramatycznie zwiększyłyby zużycie paliwa.

– TSA powiela błędy swoich poprzedników – wtóruje analityk Tom LaTourette z instytutu spraw międzynarodowych RAND. – Od wprowadzenia w latach 70. wykrywaczy metali skupowano wszystkie możliwe technologie. Nikt nie dostarczył spójnej odpowiedzi na pytanie, jak zająć się bezpieczeństwem na lotniskach.

Będą nowe wynalazki

TSA ma pozornie mocny argument na swoją obronę – po 11 września w USA nie doszło do zamachu. Czyli z miliardów dolarów wydanych na bezpieczeństwo jest jakiś pożytek.

Rafi Ron, były szef ochrony na znakomicie strzeżonym lotnisku Ben Guriona w Tel Awiwie, jest innego zdania: – Próby zamachów kończyły się fiaskiem tylko z powodu błędów terrorystów – mówi „Przekrojowi”. Zabezpieczenia, na które TSA wydał miliardy dolarów, nie zdały egzaminu.

Skanery ciała pewnie nie poprawią tego bilansu. Jak wykazali eksperci w raporcie opublikowanym w „Journal of Transportation Security”, mają problem z wykrywaniem plastikowych materiałów wybuchowych. Ich cienkie warstwy przyklejone do ciała są na skanerze zupełnie niewidoczne.

Co jeszcze nas czeka w tej pogoni za błogostanem pasażera? Amerykanie testują nowe skanery butelek, które wydłużą jego oczekiwanie o dodatkowe 20 sekund. Nowe skanery butów (9 sekund). Zupełnie nowe skanery źrenicy (3 sekundy). Nowe kabiny do wykrywania nielegalnych substancji. Może zbieranie danych o pasażerach. A w dalszej perspektywie czujniki wykrywające podejrzaną mimikę – czyli coś, co świadczy o tym, że pasażer kombinuje. Tak czy siak, możemy być pewni, że do już źle wydanych miliardów dojdą kolejne.

Być może właśnie o to chodzi terrorystom – by Zachód trwonił fortunę na system, który można obejść za grosze. Przez całe lata TSA łożył miliardy na bezpieczeństwo lotów pasażerskich. A Al-Kaidzie wystarczyły trzy miesiące, żeby wziąć na cel loty transportowe, wypełnić cartridge do drukarek śmiercionośnym pentrytem i wysłać je do USA. Kosztowało ją to cztery tysiące dolarów. Tysiące, nie miliardy. To się nazywa czysty interes.

Rafał Kostrzyński
„Przekrój” 2/2011

Co cię czeka na Okęciu

Skanery ciała nie czekają – bo ich nie ma i pewnie nie będzie. Czekają kontrole osobiste – czasem bardziej skrupulatne niż w USA, bo mogą się skończyć poleceniem zdjęcia bielizny (takie rewizje odbywają się zawsze w osobnych pomieszczeniach, w towarzystwie dwóch strażników tej samej płci co osoba rewidowana). Psy i wykrywacze dziwnych substancji też czekają – lepiej więc nie pachnieć pentrytem czy meskaliną. Czeka również rozstanie z każdym płynem, aerozolem czy żelem w naczyniu o pojemności większej niż sto mililitrów (ale do czasu; najpóźniej w kwietniu 2013 roku ograniczenia te mają zostać całkowicie zniesione).
Pozornie na Okęciu jest więc oldschoolowo, ale Straż Graniczna zapewnia, że systemy bezpieczeństwa są szczelne. Jak szczelne – to tajemnica, ale podobno wytrzymują naloty kontrolerów Urzędu Lotnictwa Cywilnego i Komisji Europejskiej, którzy robią, co mogą, by wnieść bombę na pokład, a potem wyciągnąć z tego konsekwencje.
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Zawód: Oburzony Kaczyńskim - Rafał Ziemkiewicz (ostatnio w formie).
Trzy dni temu rano zapowałem sobie, jak zwykle przy śniadaniu, i trafiłem akurat na prowadzącą śniadaniowy program TVN panią Pieńkowską. Kiedy poprzednio zdarzyło mi się ją oglądać, pani Pieńkowska wygłaszała rozbiegówkę w takim duchu, że nadszedł marzec, a więc wiosna, a więc czas zadbać o naszą zniszczoną po zimie cerę, i witamy w naszym studiu dermatologa, panią jakąśtam.
Co zwróciło moją uwagę, to to, że nader prosty tekst, jaki nawet najmniej rozgarnięta modelka potrafiłaby zaimprowizować, gwiazda TVN najwyraźniej czytała z kartki. Nawet nie z promptera, tylko właśnie z kartki, niespecjalnie to zresztą ukrywając; wyglądała z tym niewiarygodnie profesjonalnie.
Ale w ostatni wtorek, od pierwszej chwili widać było, że tym razem pani Pieńkowska żadnej kartki nie potrzebuje. Poruszona do głębi serca, z miną świadczącą o głębokim zaangażowaniu, wypytywała kolegę z redakcji &quot;Faktów&quot;, czy będą się dziś zajmować tym strasznym skandalem, tą okropną, oburzającą, odrażającą wypowiedzią Jarosława Kaczyńskiego, który tak strasznie obraził Ślązaków, mówiąc, że są zakamuflowanymi Niemcami.
Redaktor przygotowujący sztandarowy TVN-owski program informacyjny zapewniał gorliwie, że tak, że oczywiście, o tym skandalu, o tym oburzającym ataku PiS na Ślązaków nie można dziś nie mówić, jak również o powszechnym oburzeniu, z którym się on na szczęście spotkał. Ale to jeszcze pani Pieńkowskiej nie uspokoiło.
Ale, dopytywała się, sondaż, który właśnie TVN zrobił, pokazuje, że mimo tego strasznego skandalu, mimo tak oburzającego ataku na Ślązaków, wciąż są TACY ludzie - niepowtarzalna intonacja słowa &quot;tacy&quot; - którzy pomimo wszystko chcą na Kaczyńskiego głosować, i jak to w ogóle jest możliwe?!
Rzeczywiście, Jolu, zgodził się z miną boleściwą jej rozmówca, są jeszcze TACY, ale ten sondaż, choć zrobiony został już po skandalicznym oburzającym ataku Kaczyńskiego, i po tym, jak odmówił on Ślązakom polskości, to jednak chyba był jeszcze zbyt szybko, zanim do ludzi dotarło, jak bardzo się Kaczyński tym atakiem skompromitował i odsłonił swe prawdziwe oblicze, ale na pewno do Polaków wreszcie o tym dotrze, będziemy o tym mówić, Joasiu, na pewno będziemy o tym mówić, żeby wszyscy się dowiedzieli...
I tu się oboje zgodzili z ulgą, że teraz to już wreszcie Polacy muszą przejrzeć na oczy i Kaczyński jest już ostatecznie skończony; chyba, bo..., niestety, większej dawki tej rozmowy mój organizm już nie wytrzymał.
Proszę Państwa, ja naprawdę niewiele koloryzuję - kto może przypadkiem widział, poświadczy. Zresztą mniej więcej tak było w programach Tusk Vision Network przez całe trzy dni. I tam, i w zbliżonych duchowo radiach, i w telewizji tak zwanej publicznej. Korowody oburzonych do żywego, i zapewniających, że sami zadeklarują w spisie &quot;narodowość śląską&quot;, dla solidarności i w obronie tak obrzydliwie przez tego endeka potraktowanych Ślązaków. I niezwykle staranne unikanie poinformowania widzów, co naprawdę napisał w swym raporcie Kaczyński.
Bo Kaczyński, akurat właśnie dokładnie odwrotnie, stwierdził, że Ślązacy SĄ Polakami. Bo nie ma żadnej &quot;narodowości śląskiej&quot;, a próby jej sztucznego stworzenia w gruncie rzeczy obliczone są na przeciąganie Śląska w orbitę niemiecką. Co w tym nie jest prawdą?
Szanujące się media, zamiast tego zbiorowego gęgu oburzenia, zajęłyby się doświadczeniami, na przykład, Hiszpanii albo Belgii, gdzie podobne separatyzmy podsycano kilkanaście lat temu w ramach absurdalnej &quot;politycznej poprawności&quot; - i pokazałyby, rzetelnie i krótko, jakie owa &quot;różnorodność&quot; dała w praktyce skutki. Szanujące się media wzięłyby statut RAŚ i skonfrontowały jego konkretne zapisy z zapewnieniami liderów, jakoby chcieli tylko większej samorządności dla regionu i nie mieli żadnych separatystycznych ani antypolskich zapędów.
No, ale w tuskolandii nie mamy szanujących się mediów, tylko aparat propagandy, działający dokładnie tak samo, jak działał przed trzydziestu laty (nieustająco polecam stare dzienniki telewizyjne na TVP &quot;Historia&quot;, tym goręcej, że to już zapewne ostatnie chwile tego kanału). Ja to pamiętam. Pisała &quot;Trybuna Ludu&quot;, że Kuroń albo Geremek zbezcześcili naród polski i pamięć jego bohaterów, a potem przez wiele dni zewsząd rozbrzmiewały chóry oburzenia. Oburzone były i profesory, i włókniarki, instancje partyjne pisały listy protestacyjne, i nawet gmina Popowo Górne przysyłała okolicznościową uchwałę. I nikt, nigdzie nie mógł znaleźć, poza jednym wyrwanym przez specjalistów od agitpropu z kontekstu i odpowiednio oprawionym zdaniem, co tak naprawdę ten Kuroń czy Geremek powiedzieli.
No, ale też co się dziwić. Mówimy przecież o telewizji ukształtowanej przez tego samego Subotica, który te powtarzane dziś na &quot;Historii&quot; dzienniki opracowywał, i tego samego Waltera, którego w specjalnym, poufnym liście polecał Urban Kiszczakowi jako zarazem znakomitego i &quot;naszego&quot; fachowca do przygotowywania programów telewizyjnych propagujących punkt widzenia SB.
Pamiętam też, że i wtedy było mnóstwo ludzi bezkrytycznie wierzących w te wszystkie brednie, które im opowiadano o zaprzedanych CIA agentach imperializmu i rewizjonistów z Bonn. Równie bezmyślnie, jak dziś lemingi przyjmują za oczywistość, że potępienie jakiegoś głupiego hakenkrojca bredzącego, że Łambinowice albo kopalnia &quot;Wujek&quot; to były prześladowania narodu śląskiego przez Polaków oznacza &quot;wykluczenie z polskości&quot; Ślązaków i oburzający atak na ich kulturową odrębność.
Polski dyskurs publiczny wygląda tak, że o sprawach naprawdę ważnych nikt w ogóle się nie odważa mówić. W końcu odzywa się na ten temat Kaczyński, niezbyt zręcznie, bo taki jest - ale zresztą to nie ma znaczenia, nawet gdyby był zręczny, niczego by to też nie zmieniło.
Bo media zdominowane są przez ludzi, którzy żyją z nieustannego oburzania się na Jarosława Kaczyńskiego, i jedyne, czego nie wiedzą budząc się rano, to z jakiego konkretnie powodu są na niego oburzeni dzisiaj. Więc gdy Kaczyński coś powie, choćby najsłuszniejszego, to przez kilka dni trwa Orwellowski spektakl potępienia, który z czasem płynnie przechodzi w kolejny, a potem jeszcze w kolejny. A sprawa oczywiście nie zostaje w najmniejszym stopniu wzięta pod uwagę.
Spyta ktoś, czy to szczerzy, naprawdę chorzy na punkcie Kaczyńskiego wariaci, czy po prostu ludzie wynajęci? Sam chciałbym wiedzieć. Bardzo proszę prezesa PiS, aby mocno i stanowczo potępił samobójstwa i samobójców. Jest duża szansa na to, że pogłowie rozgęganych idiotów na znak solidarności i protestu znacznie się wtedy zmniejszy.
Petelicki ujawnia szokujące fakty (artykuł zniknął ze strony wprost kilka h po opublikowaniu )
Tuż po katastrofie czołowi politycy PO otrzymali SMS-a z instrukcją na temat tego, jak mają się wypowiadać na temat katastrofy. Brzmiał on tak: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił&quot;. Ten i inne fakty ujawnia w wywiadzie dla tygodnika &quot;Wprost&quot; gen. Sławomir Petelicki, twórca jednostki GROM.
Gen. Petelicki jest współautorem raportu poświęconego przyczynom katastrofy smoleńskiej przygotowanego przez Zespół Eksportów Niezależnych.
Oficer twierdzi, że decyzja o przyjęciu konwencji chicagowskiej jako podstawy prowadzenia badania katastrofy zapadła w trójkącie Donald Tusk-Tomasz Arabski-Paweł Graś. Tuż po katastrofie czołowi politycy PO mieli otrzymać SMS-a z instrukcją na temat tego, jak mają się wypowiadać na temat katastrofy. Petelicki poznał treść tego SMS-a. Brzmiał on: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje kto ich do tego skłonił&quot;.
Zdaniem Petelickiego, lot do Smoleńska miał status wojskowy i nie podlega to wątpliwości, a odpowiedzialnością za katastrofę nie można obarczać pilotów. Winę za przygotowanie lotu ponosi za to - według twórcy GROM - Kancelaria Premiera.
Petelicki zarzuca także rządowi, że przy wyjaśnianiu katastrofy nie poprosił o pomoc NATO. &quot;Tuż po katastrofie tylko Bogdan Klich pamiętał, że Polska jest od 12 lat członkiem Sojuszu i zaproponował, by poprosić NATO o pomoc. Ale premier tego nie chciał, ponieważ gdyby śledztwo toczyło się pod auspicjami NATO raport końcowy byłby miażdżący dla rządu i MON [...] NATO powiedziałoby nam o wiele więcej na temat przyczyn katastrofy niż możemy się dowiedzieć od Rosjan. Rosjanie nie są zainteresowani, by pokazać całą sytuację – np. to, co działo się w baraku na lotnisku smoleńskim, którego nie można nazwać wieżą kontroli lotów. Ale Tusk najwyraźniej też nie jest tym zainteresowany. A przecież zwrócenie się do NATO tuż po katastrofie było obowiązkiem premiera!&quot; - uważa generał.
Według Petelickiego, karygodne zachowanie premiera Tuska po katastrofie smoleńskiej doprowadziło do tego, że Polska straciła w NATO wiarygodność. &quot;Efekt? Tuż po katastrofie USA podjęły decyzję o tym, że – wbrew wcześniejszym ustaleniom – nie przekażą nam uzbrojonych zestawów rakietowych Patriot&quot; - twierdzi Petelicki.
Raport przygotowany przez Zespół Ekspertów Niezależnych kończy się następującą konkluzją: „jeśli po ocenie raportu komisji szefa MSWiA i prokuratury Sejm nie podejmie decyzji o postawieniu Donalda Tuska i Bogdana Klicha przed Trybunałem Stanu będzie to oznaczało, że nawet największa tragedia narodowa w Polsce po II wonie światowej nie jest w stanie nic zmienić, a system bezpieczeństwa państwa będzie ulegał dalszej degradacji&quot;.
Dodatkowo polecam bardzo osobisty wywiad z J.Kaczyńskim na http://www.wPolityce.pl sporo sie można dowiedziec o przyjazni polsko-rosyjskiej.
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Pisowcy do domu wpadną
Piątek, 22 kwietnia (12:51)
&quot;Jarosław Kaczyński, premier IV RP na uchodźstwie&quot; - napisała szyderczo jedna z gazet. Inne oznajmiają, że lider PiS zachowuje się jakby był dysydentem w PRL, a nie przywódcą legalnej, opozycyjnej partii w kraju wolnym i demokratycznym. Zamiast walczyć o wyborczą wygraną w ramach systemu, zwalcza system jako taki i w ogóle kwestionuje legalność państwa i jego władz.
Coś w tym niewątpliwie jest, ale warto zadać pytanie, czy to rzeczywiście wybór dokonany przez Kaczyńskiego, czy też może tylko jego logiczna odpowiedź na to, jak jest opozycja w III RP traktowana?
Większość mediów nie ma oczywiście wątpliwości - z naszym systemem politycznym i wolnością wszystko jest OK, tylko jeden polityk ześwirował i wyszedł z czasu rzeczywistego. To raczej propagandowe zaklinanie rzeczywistości niż jej opis. Można by tak się pocieszać, gdyby Jarosław Kaczyński cieszył się poparciem jednego, pięciu procent Polaków. No, niechby nawet dziesięciu.
Ale z postawą lidera PiS identyfikuje się mniej więcej 30 procent Polaków, którzy deklarują chęć uczestnictwa w wyborach. Co więcej, od momentu załamania sondaży, które nastąpiło po gwałtownym i bardzo niezręcznym odrzuceniu wizerunku z kampanii prezydenckiej, liczba jego zwolenników stale rośnie.
Radykalny sprzeciw wobec państwa Tuska, owo symboliczne delegitymizowanie tego państwa, które do takiej furii doprowadza prorządowych intelektualistów, najwyraźniej trafia coraz większej liczbie Polaków do przekonania. Zamiast miotać na nich gromy, że są ciemni, starzy i ze wsi, powinni się przedstawiciele tzw. elit nad sprawą zastanowić, póki jeszcze jest czas.
Tym bardziej, że rachunek nie jest tak prosty, jak by z sondaży wynikało. Nie mamy do czynienia z podziałem &quot;30 procent za Kaczyńskim, 70 proc. przeciwko niemu&quot;. Te trzydzieści procent Kaczyńskiego to ludzie przekonani, pewni swego. Ludzie, którzy wiedzą, że obecny system opiera się na masowym kłamstwie, że Polska pod rządami obecnej elity - nie tylko politycznej, bo myślę także o tzw. rządzie dusz - utraciła suwerenność, zmarnowała międzynarodowe koniunktury, trwoni szanse i brnie w długi, które przytłoczą obecne pokolenie. Z tego przekonania elity III RP nie są w stanie ich wyprowadzić, przeciwnie, wszystko, co robią, przekonuje, iż takie widzenie polskich spraw jest słuszne.
Władza Tuska nie rozwiązuje bowiem żadnych problemów, podobnie jak postmichnikowy rząd dusz nie tworzy żadnej wizji przyszłości. Tusk potrafi tylko odkładać wszystko, aby do jutra, opóźniać nieuchronną katastrofę, maskować rzeczywistość pijarowskimi sztuczkami i kreatywną księgowością. Elity zaś intelektualne III RP, niczym leniwy kelner, opędzający się okrzykiem &quot;kolega!&quot;, w każdej sprawie wskazują na Europę. Oni tam wszystko wiedzą, a my implementujemy, co nam przyślą.
Tymczasem nawet najprostszy człowiek widzi, że oni tam właśnie gie wiedzą, że nie potrafią sobie poradzić nie tylko z bankructwem strefy euro, ale nawet z marnymi dwudziestoma tysiącami tunezyjskich imigrantów, a kosztujące tyle miliardów unijne instytucje są fasadą, bo jak przychodzi co do czego, to zbierają się szefowie większych państw i negocjują z Obamą i z Putinem, a &quot;unijny prezydent&quot; z &quot;unijną szefową dyplomacji&quot; mogą im co najwyżej zaparzyć kawy.
Ja oczywiście mam swoje zdanie, ale stać mnie, żeby w wielkanocnym nastroju nikogo do niego nie namawiać. Wystarczy, żeby PT Czytelnicy spróbowali na to spojrzeć chłodno, traktując &quot;narracje&quot;, jak to się dziś mówi, władzy i opozycji obiektywnie.
&quot;Narracja&quot; Kaczyńskiego, odwołująca się mocno do naszej pamięci PRL i lat wcześniejszych, oferująca mocną, polską i patriotyczną tożsamość, podsuwająca wspólnotowe mity, wyjaśnia i porządkuje świat. A narracja władzy (do władzy zaliczyć też trzeba tu postkomunistyczną lewicę, pełniącą z własnego wyboru rolę rezerwy kadrowej PO, takiej &quot;wiceplatformy&quot;) nie oferuje już ani wyjaśnienia, ani wizji rozwiązania problemów. Oferuje tylko zastępczą emocję nienawiści do opozycji.
Cytat

Jedni mają racje moralne, a drudzy pełnię władzy​


Pod tym względem wróciliśmy do PRL, czego konkretne, mniejsze i większe przejawy codziennie kolekcjonują nieliczne, ale cieszące się coraz większą popularnością antyrządowe (czy już może trzeba mówić wręcz, jak za &quot;prylu&quot;, antypaństwowe) kanały komunikacji społecznej. Jedni mają racje moralne, a drudzy pełnię władzy. Ci pierwsi nie są w stanie przebić się przez system, odbierający im głos i wpływy, nasilający medialną, prawną i propagandową (na razie) przemoc oraz dostęp do instytucji życia publicznego. Ci drudzy nie są w stanie wywiązać się z żadnej obietnicy, rozwiązać żadnego problemu, i tylko do czasu mogą ukrywać różnymi rozpaczliwymi sztuczkami swoje kolejne niepowodzenia i kompromitacje.
Jak to się musi skończyć, wiadomo.
A więc o ile 30 proc., wracam do wątku, deklarujące poparcie dla PiS można uznać za przekonanych zwolenników pewnej uosabianej przez Kaczyńskich, tego żywego i tego poległego, wizji Polski - pozostałe 70 proc. to w istocie w większości wcale nie są stronnicy Platformy, Tuska czy Michnika. To raczej, jeśli już, zwolennicy &quot;X-Faktor&quot;. A więc ludzie uciekający przed problemem, niechętni przewracaniu do góry nogami świata, do którego przywykli, nie zainteresowani, mówiąc krótko - nie przekonani do radykalnej interpretacji dzisiejszej Polski. Nie ma tu symetrii, proszę zobaczyć. Z jednej strony przekonani do IV RP - a z drugiej wcale nie przekonani do Tuska czy kogokolwiek innego, tylko właśnie: nie przekonani.
To jasno pokazuje, w jakim kierunku idziemy. Zwolennicy PiS mobilizują się coraz bardziej, wiem o tym co nieco, jeżdżąc po kraju, ale widać to i w sondażach, i w sprzedaży gazet czy internetowych statystykach. Są jak ci &quot;czerwoni&quot; (ironia losu, że tak wtedy nazywano polskich patriotów) sprzed powstania styczniowego, owładnięci misją budzenia narodu, przekonywania, wyrywania z apatii. Przypomnę pieśń, którą ci patriotyczni szaleńcy pozostawili w naszej literaturze: &quot;W noc spokojną do domów wpadniemy / gdzie szczęśliwi sytymi śpią snami / naszą pieśnią ich spokój skłócimy / niech się zerwą, niech idą za nami!&quot;
Pasuje?
Cytat

Pisowcy będą nie przekonanym coraz częściej wpadać do domów i zakłócać spokój, co będzie im się tym bardziej udawało, że z owymi &quot;sytymi snami&quot; jest i będzie coraz bardziej kiepsko.​


Tak to w następnych miesiącach będzie: pisowcy będą nie przekonanym coraz częściej wpadać do domów i zakłócać spokój, co będzie im się tym bardziej udawało, że z owymi &quot;sytymi snami&quot; jest i będzie coraz bardziej kiepsko. Cała potęga telewizyjnej propagandy nie wmówi ludziom na dłuższą metę, że sześć złotych za litr benzyny albo za bochenek chleba to mniej niż cztery. Oczywiście, w owych 70 procentach są nie tylko ci, co nie chcą słyszeć o Polsce, Smoleńsku i patriotycznych mszach, nie tylko ci, co na owe pisowskie skłócanie spokoju jęczą tylko &quot;odwalcie się, ja mam tego dosyć&quot;, i w końcu, jak dostaną w de na kredycie albo z innej przyczyny, albo się do pisowców przyłączą, albo przynajmniej przestaną im przeszkadzać. Są tam oczywiście i tacy, dla których trwanie III RP w jej obecnym kształcie jest sprawą życia i śmierci. Tacy, którzy na słowa &quot;Bóg, Honor, Ojczyzna&quot; dostają drgawek z wściekłości i piany na ustach. Pętla, która zaciska się na szyi PO i kolaborujących z nią elit, polega jednak na tym, że owi najwierniejsi są zarazem żywotnie zainteresowani nie dopuszczeniem do zmian, które mogłyby dla władzy odzyskać legitymizację. To bowiem przede wszystkim grupy, przepraszam, ale obiektywnie tak trzeba powiedzieć, pasożytujące na państwie, a nic do niego nie wnoszące - budżetówka, rozrośnięta kasta urzędnicza i rozmaite lobbies czerpiące zyski z patologii III RP. Władza nic więc nie może w państwie naprawić, by się im nie narazić. Ale kiedy nic nie naprawia, to dzień po dniu kolejni &quot;młodzi, zadłużeni, z dużych miast&quot; uświadamiają sobie, że zostali przez cwaniaków z rządu i mediów okłamani i wydutkani jak świerszcze, zaciskają pięści i przyłączają się do wpadających ludziom do domów pisowców. A co najmniej zaczynają na nich patrzeć z cichą akceptacją.
Kiedy ich liczba przekroczy próg krytyczny, po których upadek III RP stanie się przesądzony? Moim zdaniem już przekroczyła, tylko, jak to zwykle bywa, jeszcze tego tak wyraźnie nie widać.
Rafał A. Ziemkiewicz
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/pisowcy-do-domu-wpadna,1628945
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
KALENDARIUM AGRESORÓW. FAKTY WBREW PROPAGANDZIE
19.10.2010
r - po godzinie 11.00 do siedziby łódzkiego okręgu PiS wtargnął z bronią 62-letni Ryszard C. – były członek Platformy Obywatelskiej wykrzykując, że nienawidzi PiS i chce zabić Jarosława Kaczyńskiego. Śmiertelną ofiarą mordercy został 62-letni Marek Rosiak, asystent europosła PiS Janusza Wojciechowskiego. Zamachowiec oddał do niego kilka strzałów z broni palnej. Druga z ofiar ataku Paweł Kowalski z biura posła PiS Jarosława Jagiełły, trafił do szpitala z siedmiocentymetrową raną na szyi, zamachowiec usiłował mu poderżnąć gardło.
19.10. 2010 – do posłanki PiS Beaty Szydło z niemieckiego serwisu został wysłany list z groźbami. W liście, oprócz obelg, znajdowały się zdania: &quot;zaczęli was zabijać, mam nadzieję, że was wszystkich wybiją&quot; i &quot;ty się przestań pokazywać w mediach, bo możesz przez przypadek też trafić na celownik&quot;. Polscy śledczy proszą Niemców o pomoc w ustaleniu nadawcy e-maila.
20.10. 2010 - Pracownica posła PiS Bolesława Piechy otrzymała maila z pogróżkami. - Ktoś napisał, że skończy jak Eugeniusz Wróbel, czyli w Zalewie Rybnickim - mówi Piecha. Postanowił o sprawie zawiadomić policję.
Tego samego dnia syn posła zgłosi na policję fakt, że ktoś przebił opony w samochodzie posła. Do zdarzenia doszło w Katowicach w pobliżu dworca PKP.
20.10.2010 - Adam Hofman, poseł PiS, poinformował prokuraturę warszawską o groźbach jakie otrzymał kilka dni temu. W piśmie do prokuratury okręgowej w Warszawie Hofman stwierdza między innymi: „Do mojego Biura Poselskiego dzwoniono co najmniej dwukrotnie i grożono śmiercią. Spis nagrania automatycznej sekretarki oraz płytę z nagraniem tego zapisu dołączam. Zwracam się z prośbą o zapoznanie się ze sprawą i podjęcie właściwych działań.” Z zapisów nagrań: „Hofman … już nie żyjesz … masz dwa, trzy … dni … nie więcej … żegnam … jestem … tym, który wyrywa chwasty. Cześć.” „Panie Hofman, miej pan odwagę i nie kryj się. Bo ja już dla Ciebie drzewo znalazłem. Cześć.”
23.10.2010 - „Zabiję Kurskiego, niezależnie od tego, co się stało w Łodzi. Nienawidzę PiS” - usłyszał w słuchawce, według portalu rp.pl, oficer dyżurny wrocławskiej policji. Jak informuje policja, agresywny mężczyzna zadzwonił na numer alarmowy 112 i groził śmiercią politykowi PiS. Policjantom udało się szybko namierzyć rozmówcę i 54-letni mieszkaniec Wrocławia został zatrzymany.
25.10.2010 - „Prześladować PiS-iorów wszędzie, teraz i zawsze” - napisał na portalu internetowym Michał K., nawołując przy tym do spalenia biur wyborczych i poselskich PiS. Mężczyzna został zatrzymany i prokuratura przedstawiła mu zarzuty. Podczas przesłuchania 30-latek przyznał się do wszystkiego, usprawiedliwiał się jednak, że był to tylko &quot;głupi żart&quot;.
2.11.2010 - Na dzień przed pogrzebem Marka Rosiaka Jarosław Kaczyński otrzymał anonim z groźbami, że jeśli przyjedzie do Łodzi, czeka go śmierć. Anonimowy list z groźbami o planowanym zamachu na Jarosława Kaczyńskiego został wysłany do biura poselskiego PiS w Będzinie w miniony piątek. Policja tropi nadawcę.
„List z groźbami pod adresem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego był napisany odręcznie, w liczbie mnogiej i podpisany pseudonimem” - mówił na konferencji prasowej poseł PiS Waldemar Andzel. Jak dodał nie zawierał on błędów ani inwektyw, a autor, lub autorzy, zarzucają w nim prezesowi PiS, że polskie społeczeństwo jest dzielone.
13.11.2010 – W Brodnicy, nieznani sprawcy obrzucili środkami zapalającymi sklep Krystyny i Andrzeja Mrozowskich, wskutek czego doszczętnie spłonęło wnętrze kwiaciarni. Policja bada okoliczności i prowadzi działania celem ustalenia osób odpowiedzialnych za podpalenie.
Jacek Tyburski, pełnomocnik PiS w Brodnicy twierdzi, iż zdarzenie było celowym działaniem i stanowiło bezpośrednie zagrożenie życia mieszkańców kamienicy. Wiele wskazuje na to, że podpalenie było aktem politycznym, wymierzonym przeciwko właścicielce kwiaciarni Krystynie Mrozowskiej, która jest kandydatką PiS do Sejmiku Wojewódzkiego, a jej poglądy na temat bezpieczeństwa w mieście są powszechnie znane. Nie jest to pierwszy atak przeciwko Mrozowskim. Kilka dni wcześniej, w biały dzień (około godziny 11) przeżyli oni najazd wynajętych “ochroniarzy”, którzy siłą wtargnęli na ich, ulokowaną w centrum miasta posesję i uszkodzili przy tym samochód rodziny, zaś Andrzej Mrozowski ucierpiał podczas szamotaniny z napastnikami.
8.12.2010 - W Legnicy, do biura poselskiego wiceprzewodniczącego PiS Adama Lipińskiego dwukrotnie przychodził 66-letni mężczyzna, który chciał się spotkać z posłem. Kiedy za drugim razem nie zastał Adama Lipińskiego, zrobił awanturę grożąc, że go dopadnie. – „I wyjadę z biura na wózku inwalidzkim” - relacjonuje gazecie poseł. Groził tym też dyrektorowi biura poselskiego. Wezwana policja zatrzymała agresora, który - jak się okazało - krążył przez dłuższy w okolicach biura posła. W chwili zatrzymania mężczyzna miał przy sobie kamień i żyletkę. Jednak prowadząca w tej sprawie śledztwo Prokuratura Rejonowa w Legnicy wypuściła mężczyznę na wolność, zakazując mu jedynie zbliżania się do biura poselskiego i jego pracowników na odległość 50 metrów
16.03.2011 -.Szef Biura Zespołu Parlamentarnego PiS ds. Katastrofy Smoleńskiej Bartłomiej Misiewicz otrzymał 11 lutego SMS o treści: „Proszę się nawrócić. Modlę się w Twojej intencji”. Pięć dni później przebito mu oponę w samochodzie zaparkowanym pod jego domem w Łomiankach. Natomiast Piotrowi Bączkowi tego samego dnia powieszono na furtce domu martwą wiewiórkę.
- „Od dnia przebicia opony codziennie o różnych porach dnia i nocy podjeżdża ciemne BMW, zawsze z czterema osobami w środku. Samochód ma charakterystyczny, głośny silnik. Często przyjeżdża około 1 lub 2 w nocy. Samochód okrąża posesję, czasem się zatrzymuje. Wtedy wysiada z niego kilku mężczyzn, którzy spacerują i przyglądają się mojemu domowi. 11 marca jednego z mężczyzn zauważyłem na terenie swojej posesji” - tłumaczy Bartłomiej Misiewicz. 12 marca Misiewicz zawiadomił Komendę Policji w Łomiankach o podejrzeniu popełniania przestępstwa.
23.03.2011 – na jednym ze strzeżonych osiedli wrocławskich doszło do pobicia dziennikarza 24 –letniego Pawła Mitera, członka KSD, który dzięki skutecznej prowokacji dziennikarskiej obnażył skrajne upolitycznienie obecnych władz Telewizji Polskiej. Miter został zaatakowany przez nieznanych sprawców. – „Zostałem poobijany, wybito mi przedni ząb i przekazano ostrzeżenie, żebym uważał z kim rozmawiam i nie kontaktował się już z prasą” – powiedział Paweł Miter. Dzień wcześniej w tygodniku „Nasza Polska” ukazał się wywiad z Miterem, w którym dziennikarz powiedział po raz pierwszy, że otrzymywał SMS-y z pogróżkami. Pobicie zostało zgłoszone jednostce policyjnej we Wrocławiu.
11.04.2011 - w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu podczas usuwania namiotu Stowarzyszenia Solidarni 2010 przed Pałacem Prezydenckim został pobity dziennikarz „Gazety Polskiej” Michał Stróżyk. Drugim pobitym podczas tej akcji był Marek Wernica z Solidarnych 2010. Stróżyka pogotowie ratunkowe odwiozło do szpitala. Ma złamany ząb i objawy wstrząsu mózgu, założono mu kołnierz ortopedyczny.
19 kwietnia minęło 6 miesięcy od zbrodni łódzkiej – okrutnego morderstwa dokonanego przez jednego z członków partii rządzącej na działaczu PiS. Wszystko co zdarzyło się później świadczy, że zbrodnia łódzka stanowiła akt otwarcia nowego rozdziału w systemowej kampanii nienawiści i walki z opozycją. Zdarzenia, które przywołuję wskazują nadto dobitnie, kto w dzisiejszej III RP jest agresorem, a kto ofiarą agresji.
Wszystkim głupcom i pospolitym oszustom, którzy bredzą o „nienawiści PiS-u”, „radykalizmie”, „faszyzmie” i „antydemokracji” partii opozycyjnej, każcie wskazać choćby jedno zdarzenie porównywalne z przedstawionymi powyżej.
Każcie im wymienić tylko jeden przypadek, w którym z przyczyn politycznych doszło do ataku na polityka Platformy, gróźb karalnych, prób zastraszenia, pobicia lub zabójstwa członka grupy rządzącej.
Jeśli nie potrafią takich wskazać - nazwijcie ich łgarzami i łajdakami, zakłamującymi rzeczywistość i nawołującymi do kolejnych aktów bezprawia i przemocy wobec ludzi związanych z opozycją.
Każdy bowiem, kto nie zrozumiał logiki tragedii smoleńskiej, kto niczego nie pojął z morderstwa w Łodzi i nadal bredzi o „agresji” i „radykalizmie” PiS-u lub z talentem hipokryty dzieli nieistniejącą odpowiedzialność – stoi po stronie łódzkiego bandyty, mordującego w imię politycznej nienawiści. Trzeba tym ludziom twardo uzmysłowić, że każdy następny dzień, w którym akceptują zło rozplenione w Polsce czyni ich odpowiedzialnymi za przyszłe wydarzenia, czyni z nich wspólników w dziele nienawiści.
„Każde słowo, które będzie nawiązywało do tej kampanii nienawiści, będzie wzywaniem do morderstw. To bardzo mocno chciałem podkreślić. (...) Ktokolwiek je wypowie - czy to będzie polityk czy dziennikarz - będzie to wzywanie do morderstw.”
Jarosław Kaczyński - 19.10.2010 r.

Linki do wiadomości:
http://www.tvn24.pl/-1,1680583,0,1,k...wiadomosc.html
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1...t=20&amp;width=120
http://www.bibula.com/?p=27648
http://www.tvn24.pl/12690,1679153,0,...wiadomosc.html
http://www.tvn24.pl/0,1679382,0,1,za...wiadomosc.html
http://www.tvn24.pl/0,1680726,0,1,gr...wiadomosc.html
http://www.bibula.com/?p=28425
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artyk...-PiS-W-Legnicy
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekc...la-pis,69805,1
http://www.naszdziennik.pl/index.php...po&amp;id=po09.txt
http://niezalezna.pl/7702-probuja-za...i-macierewicza
http://niezalezna.pl/8112-pobito-dzi...a-prawde-o-tvp
http://telegraf24.pl/artykuly/kategoria/51/6962
http://www.pis.org.pl/article.php?id=17874
http://cogito.salon24.pl/301312,kalendarium-agresorow-fakty-wbrew-propagandzie
Redakcja portalu wPolityce.pl ujawniła wpadkę Platformy Obywatelskiej. Chodzi o Raviego Singha, którego media ochrzciły mianem „guru kampanii wyborczych&quot;.
Niedawno internet obiegła informacja o tym, że najlepsi spece od marketingu politycznego z Europy i USA zjechali 8 kwietnia do Warszawy, by pomóc PO w opracowaniu strategii przed wyborami parlamentarnymi. Eksperci mieli przedstawić nowe sposoby dotarcia do wyborców. Był wśród nich Ravi Singh, którego w notkach nazywano odpowiedzialnym za internetową kampanię Baracka Obamy.
Portal wPolityce.pl zapytał redaktorów zaprzyjaźnionego amerykańskiego portalu politico.com, czy ci mogą potwierdzić, że Singh rzeczywiście pracował dla Obamy i czy faktycznie to on odpowiadał za internetową część jego kampanii w 2008 roku. To, co ustalili amerykańscy dziennikarze, okazało się niezwykle frapujące.
Wiele wskazuje, że ludzie Platformy zaliczyli sporą wpadkę i niezłą kompromitację. Ich &quot;guru&quot; i spec jest bowiem dużo niższej jakości niż sądzili. Zapewne sporo też przepłacili, nie mówiąc o śmieszności jaką sprawa wywołuje - czytamy na wPolityce.pl.

Ustalenia politico.com są następujące. Nie dość, że Ravi Singh nigdy nie prowadził kampanii Obamy, to działacze Partii Demokratycznej stanu Nowy Meksyk, dla których firma Singha rzeczywiście pracowała mówią, iż technologia dostarczana przez tę firmę ( ElectionMall) była archaiczna i zacofana, a kontrakt ostatecznie rozwiązano.
Mimo to Singh, chodzący w aurze doradcy Obamy, pracował m.in. dla opozycyjnej partii Fine Gael w Irlandii, przegranego kandydata prezydenckiego Jose Serra w Brazylii i kolumbijskiego prezydenta Juana Manuela Santosa.

Dziś do tej zaszczytnej listy (nabranych?) klientów możemy doliczyć dobrze nam znaną Platformę Obywatelską - puentuje wPolityce.pl.
[źródło: wPolityce.pl]
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Śmiej się, Lisie. Jest z czego
Rafał Ziemkiewicz 28-04-2011, ostatnia aktualizacja 28-04-2011 12:19
Redaktor Tomasz Lis na gościnnej antenie radia Tok FM zaapelował do społeczeństwa - a co najmniej jego najlepszych przedstawicieli, skupionych w tzw. Salonie - żeby się śmiało.
Konkretnie, żeby śmiało się z opozycyjnych dziennikarzy i publicystów oraz z antyrządowych protestów i manifestacji.
I to jest, muszę przyznać, wyzwanie.
Bo śmiać się z rządu może nie jest bezpiecznie (Rysiek Makowski, ten od piosenki „Platforma cię kocha&quot;, mógłby coś niecoś na ten temat opowiedzieć) − ale, przyznać trzeba, satysfakcja żadna. To po prostu zbyt łatwe.
Śmiać się z premiera-kłamczuszka, który publicznie twierdzi, że taki czy inny dokument istnieje, a tydzień później jego własna kancelaria odpowiada oficjalnie, na piśmie, że nie istnienie i nigdy nie istniał? Z szefa państwa, który z rozbrajającą szczerością przyznaje się, że Rosjanie wozili go jak worek z pocztą, a jak już dowieźli, to on nie pamięta, jak się z nimi umawiał, dlaczego nie na piśmie, i kto mu podpowiedział, że rządowy samolot można pośmiertnie uznać za cywilny i zastosować konwencję chicagowską, ani w ogóle kto, kiedy i jak te wszystkie decyzje za niego podjął?
Śmiać się z ministra spraw zagranicznych, który przez pół roku wie, że jest problem z pamiątkową tablicą, ale boi się o tym porozmawiać z Rosjanami, pewnie żeby go nie opierniczyli, boi się o tym powiedzieć własnym szefom i prezydentowi, żeby się nie zdenerwowali, i w ogóle boi się zrobić cokolwiek, bo, jak sam potem tłumaczy, by go Kaczyński nazwał zdrajcą. A jak w końcu sprawa wybucha w sposób najgorszy z możliwych, to w ogóle znika i tylko nadaje na opozycję na Twitterze?
Śmiać się z pani minister, która od trzech lat nie może urodzić ustawy reformującej służbę zdrowia, i w końcu potrafi przynieść do Sejmu tylko to, przypadkiem zapewne, czego domagał się od dawna oligarcha zarabiający na podróbkach leków? Z jej opowieści, jak osobiście brała udział w sekcjach zwłok, które odnalezione zostały dopiero następnego dnia, i jak przekopywała i przesiewała ziemię pod Smoleńskiem „na metr w głąb&quot;?
Może niektórych nie bawi czarny humor − no to dobrze, weźmy inną minister, która od trzech lat bezskutecznie rodzi ustawę antykorupcyjną, tak intensywnie udzielając wywiadów o swej „prawdziwej walce z korupcją&quot; i biorąc udział w tylu sesjach zdjęciowych, że przez cały ten czas zdołała wytropić tylko dorsza?
Albo taka pani prezydent Warszawy, która potrzebowała dwóch lat, żeby zdecydować, że jednak blaszany barak w centrum miasta nie szpeci, jeśli zamiast obrzydliwych handlarzy prywaciarzy będą w nim siedzieć urzędnicy? I której straż miejska myli się to z MPO, to znowu w prywatnym wojskiem, które może sobie a to „posyłać do ochrony&quot; zajmujących bezprawnie pas ruchu pielęgniarek, a to do bicia wspomnianych kupców, a to do rozrzucania kwiatów i zniczy?
Czuję się, doprawdy, pisząc o nich, jakbym kpił z niepełnosprawnego.
Nawiasem mówiąc, zwracam uwagę wszystkim zwolenniczkom „parytetu&quot;, jak twórczo wykorzystał ich zaangażowanie pan premier. Usuwając po kolei z otoczenia ludzi z jako takim charakterem i głową, nie zastępuje ich, jak jego rywal, brzydkimi Suskimi czy Kuchcińskimi, tylko oddanymi mu bezgranicznie paniami, o kompetencjach, inteligencji i samodzielności wyżej wspomnianych. Jesteście pewne, że właśnie o to wam chodziło z tym równouprawnieniem?
Ale z kolei naśmiewać się, na przykład, z autorytetów prorządowych – też niezbyt... Ufajdaną starość, sklerozę i demencję chroni wszak w naszej kulturze tabu, którego konserwatyście nie godzi się łamać − a jak go można nie złamać, skoro w opiewającym rządy Tuska salonie za przedstawicieli młodzieży robią Kora Jackowska i Zbigniew „włosy me to symbol pokolenia&quot; Hołdys?
No, to może przynajmniej ze wspomnianego Hołdysa? Z jego hamletowskiego dylematu, być we „Wprost&quot; albo nie być, czyli jak jednocześnie zrobić z siebie męczennika, opluć współczujących i zachować posadę? Też nie idzie; to tandeta, śmiać się z kogoś takiego, kto sam własnej śmieszności dostrzec nie jest w stanie. Z człowieka, który z zawodu jest „byłym&quot;, i który nie rozumie, że nazywając publicznie kogoś ordynarnym słowem nie mówi niczego o tym, kogo nazywa, ale wyłącznie o sobie samym.
Z czego tu śmiać się na warszawskim bruku... Jakoś tak wychodzi, że najlepszym kandydatem jest jednak sam wzywający nas do śmiechu Lis. Choć i w nim nie ma nic oryginalnego. Cytowałem tu już kiedyś piosenkę Dziennikarza z operetki Wojciecha Młynarskiego „Cień&quot;: „Ja się uwielbiam podobać publiczności / ja bez sukcesów czuję pleców ból / ja niezależnie od okoliczności / grać muszę najatrakcyjniejszą z ról / Mój światopogląd, fryzurę, pantalony / za radą mody zmieniam raz po raz / bo ja nie znoszę być nie zauważony / ja muszę ciągle być na ustach mas&quot;. Każdy by przysiągł, że to o Tomaszu Lisie (a w refrenie jest jeszcze o tym, jak „słynąć z odwagi i ostrości / a jednocześnie być pieszczochem władz&quot;) – a to tekst z czasów, kiedy nikt jeszcze o nim nie słyszał nawet w Zielonej Górze. I śmiech człowiekowi na ustach zamiera, bo sobie uświadamia, że przecież ma do czynienia z kompletnym banałem, że takie miglance wdzięczące się do salonów władzy były, są, i będą zawsze, choć może doczekamy jeszcze czasów, kiedy nie będzie to dawało aż takich profitów.
No ale Lis przecież z siebie się śmiać nie może, to potrafią tylko nieliczni. Nie zauważa śmieszności w fakcie, że nadyma się od miesięcy, jaki to odniósł sukces, przejmując tygodnik może podupadły, ale o wyrobionej marce, i zapełniając go Hołdysami. A tu tymczasem można zajrzeć w branżowych serwisach do tabelki z audytu Związku Kontroli Dystrybucji Prasy, jak od czasu przejęcia „Wprost&quot; z miesiąca na miesiąc coraz bardziej intensywnie „pompował&quot; oficjalne wyniki rozpowszechniania (w październiku i listopadzie 2010, jak z niej wynika, podawane wyniki zawyżano o 15 900 egzemplarzy, ciekawe jak dalej). Tak sobie znakomicie radzący z mamieniem reklamodawców wydawca tygodnika ma już też na koncie grzywnę nałożoną niedawno przez Komisję Nadzoru Finansowego za podawanie fałszywych wyników finansowych wydającej tygodnik spółki. A kierowana przez telewizyjnego gwiazdora redakcja w jednym tylko świątecznym numerze zdołała pomieścić 11 materiałów krytykujących PiS i Jarosława Kaczyńskiego, za to usunęła pośpiesznie z numeru i strony internetowej wywiad z generałem Petelickim, kiedy go poniewczasie przeczytała i zauważyła informację stawiającą w fatalnym świetle Ukochanego Przywódcę. W świetle tej wiedzy prawo Tomasza Lisa do przemawiania z wyżyn moralnego autorytetu i wyrokowania, kogo w Polsce należy wyśmiewać, staje się oczywiste.
Dla porządku więc, kto by się chciał pośmiać, informuję, że zdaniem „najlepszego polskiego dziennikarza&quot; (jak go po koleżeńsku nazywa Jacek Żakowski) śmiać się należy z a) „namiociarzy&quot; b) braci Karnowskich c) Ziemkiewicza. Co jest śmiesznego w protestowaniu przeciwko tak dobrej władzy i w byciu bliźniakami wszyscy wiedzą. Co zaś do mojego miejsca na podium, to Lis wyjaśnił, że kiedy jeździł po księgarniach Świata Książki, promując swoją książkę, zawsze mu opowiadano, że kiedy ja tam byłem ze swoją, to zachwalałem swoją książkę, że jest dobra i warta kupienia. Lisa to ma prawo bawić, jeśli on, jak wnoszę, promuje się informując uczciwie, zgodnie z prawdą, że jego książki kupna ani przeczytania warte nie są − co zresztą wyjaśnia, dlaczego tyle ich na stoiskach z przecenami.
Ale moją uwagę zwróciło co innego. Otóż, przyznam, jak od tylu lat jeżdżę ze spotkaniami po Polsce, a jeżdżę naprawdę dużo, nigdy jeszcze nie przyszło mi do głowy spytać: „a czy był tu u was Tomasz Lis? I co mówił?&quot; I nigdy mi się nie zdarzyło, żeby ktoś z organizatorów czy publiczności sam z siebie odczuł potrzebę poinformowania mnie o tym. Naprawdę, na żadnym ze spotkań autorskich w księgarniach, megastorach, domach kultury czy rozmaitych klubach ani razu jeszcze mi się nie zdarzyło rozmawiać o Lisie. A Lis, jak sam zapewnił, o mnie rozmawiał na każdym.
Może nie żebym aż parsknął śmiechem, ale faktycznie − uśmiechnąłem się na tę wieść. Więc może nie taki, o jaki mu chodziło, ale jakiś skutek swą tyradą redaktor Lis osiągnął.
http://www.rp.pl/artykul/2,649989.html ;)
 
adirave 58

adirave

Użytkownik
Czyli CIA zabiła swojego najlepszego agenta ???? Śmierdzi mi to jakąś kolejną rozrubą ...
Może odwet &quot;terrorystów&quot; i kolejne wojenne demokracje Obamy. Z resztą zabili lub nie. Nawet się nie wysilają w fałszerstwach, jak ostatnio z aktem urodzenia Barracka Huseina Obamy. Oni wszyscy brzmią jak od jednej matki.

http://i.imgur.com/ROcFG.png

Amerykanie na ulicach WOW, święto narodowe - dolar poszedł w górę WOW ... co się dzieje na tym świecie?
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
cóż, chyba nie maja czym sie jarac, w koncu zabili osobe która zyła w jaskini od kilki lat. Władze przejmie ktos inny i jeszcze w odwecie rozwalą im jakies miasto i tak to sie skonczy.
PS. &quot;Zabicie Osamy bin Ladena to źródło satysfakcji dla Ameryki, ale także ważny dzień dla Polski&quot; - ocenił dzisiaj prezydent Bronisław Komorowski. ???? Pzdr Bronek.
 
homel 918

homel

Użytkownik
żenada totalna z USa...
UE tez odwala, Unia Europejska zakazała ziołolecznictwa haha podobno bardzo szkodliwe ???? ***** co sie dzieje na tym swiecie ;]
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Przewlekła choroba Bronisława Komorowskiego jest wśród pracowników Kancelarii Prezydenta tajemnicą poliszynela: wszyscy o niej wiedzą, ale o niej nie mówią. Właśnie z powodu swoich przewlekłych schorzeń prezydent Komorowski zadecydował, że wiedza o jego stanie zdrowia będzie zastrzeżona. Zmienił także klinikę – leczy się w szpitalu MSWiA, a nie jak jego poprzednicy w warszawskim szpitalu wojskowym przy ul. Szaserów.
Choroba prezydenta powoduje, że większą rolę polityczną odgrywa jego otoczenie. Prezydent otoczył się ludźmi z „bastionu Agory”, jak ich nazywają współpracownicy Donalda Tuska. Ci ostatni są żywotnie zainteresowani tym, by prezydent miał jak najmniej władzy, nie zamierza on bowiem dzielić się nią z dawnymi partyjnymi kolegami. Bronisław Komorowski wrócił do swoich politycznych źródeł, czyli do środowiska Unii Wolności. Otoczył się zaufanymi doradcami wymienianymi przez „Gazetę Wyborczą” jako „wybitne autorytety”: Tadeuszem Mazowieckim, Henrykiem Samsonowiczem, Henrykiem i Ludwiką Wujcami. Bardzo duży wpływ na podejmowane przez prezydenta decyzje mają także Aleksander i Eugeniusz Smolarowie i Adam Michnik.
– Jak głosi jedna z powtarzanych w Kancelarii Prezydenta historyjek, Bronisław Komorowski wybrał na siedzibę Belweder dlatego, że jest on usytuowany niedaleko miejsca zamieszkania Adama Michnika i Janusza Palikota. Dzięki temu mają do siebie blisko i mogą się w każdej chwili dyskretnie spotykać, bez względu na stan zdrowia prezydenta – mówią „GP” belwederscy urzędnicy.
Ważne miejsce przy Bronisławie Komorowskim zajmuje także dawny działacz PZPR Tomasz Nałęcz, którego zadaniem jest reprezentowanie prezydenta w mediach.
Przewlekłe choroby
„Gazeta Polska” już w ubiegłym roku (nr 29 z 21 lipca) pisała, że Bronisław Komorowski jest poważnie chory, a według naszych informacji stan zdrowia prezydenta nieustannie się pogarsza.
– Nie ma w tym nic dziwnego – tak zwykle bywa ze schorzeniami kardiologicznymi, nie da się także cofnąć miażdżycy i cukrzycy – twierdzą rozmawiający z nami lekarze.
Według ustaleń „GP”, w ubiegłym roku, już po wyborach prezydenckich, Bronisław Komorowski nagle poczuł się bardzo źle i trafił do szpitala MSWiA. Diagnozujący go lekarze zadecydowali, że musi on pozostać w klinice – jeden z funkcjonariuszy BOR pojechał po piżamę i przybory osobiste, bo lekarze nie pozwolili prezydentowi nawet na chwilę opuścić placówki.
O tym, że prezydent Bronisław Komorowski jest w złej formie, mogli się przekonać widzowie TVP, oglądając wywiad z prezydentem, który przeprowadziła w kwietniu po obchodach 1. rocznicy katastrofy smoleńskiej Barbara Czajkowska. Prezydent zachowywał się nienaturalnie, był podekscytowany, wyraźnie opadała mu powieka w jednym oku.
Bronisław Komorowski od lat cierpi na przewlekłą chorobę serca: przebywał m.in. na oddziałach kardiologicznych szpitala klinicznego MSWiA oraz w Instytucie Kardiologii w Aninie. Schorzenie, na które cierpi, powoduje m.in. niedokrwienność mózgu, nagłe stany zaburzenia świadomości i omdlenia.
Ustaliliśmy, że u Bronisława Komorowskiego lekarze zdiagnozowali także początki innej niezwykle groźnej choroby – początki miażdżycy, potocznie nazywanej arteriosklerozą. Jedną z przyczyn jej powstawania jest zła dieta z dużą ilością mięsa i tłuszczu. Jest to przewlekła choroba, polegająca na zmianach zwyrodnieniowo-wytwórczych w błonie wewnętrznej i środkowej tętnic, głównie w aorcie, tętnicach wieńcowych i mózgowych. Miażdżyca tętnic mózgu powoduje niedokrwienie mózgu i zmiany psychiczne – człowiek chorujący na miażdżycę często się myli, niektóre frazy wypowiada bez ładu i sensu, a choroba w efekcie prowadzi do nieodwracalnych zmian w mózgu.
U prezydenta zdiagnozowano także początki cukrzycy, która, podobnie jak w przypadku miażdżycy, jest pochodną złego odżywiania.
– Znam prezydenta Komorowskiego od 1989 r. i widzę wyraźne zmiany w jego zachowaniu. Nigdy wcześniej sobie nie pozwolił na pohukiwanie z trybuny, jak to zrobił w Wiśle, nie do pomyślenia jest, by mylił daty czy zachowywał się tak jak podczas wizyty w USA. Moim zdaniem jego zachowanie to wynik choroby – uważa znany polityk od lat zasiadający w parlamencie.
Bronisław Komorowski leczył się na serce jeszcze jako marszałek Sejmu. Rok temu w kwietniu, podczas pobytu w szpitalu w MSWiA, został w trybie nagłym przewieziony do szpitala kardiologicznego w Aninie. Wykonano mu wówczas zabieg ablacji. Przeprowadza się go w pracowni elektrofizjologii, ma on na celu usunięcia z serca ogniska będącego źródłem arytmii. Do serca wprowadzona zostaje specjalna elektroda. Zabieg jest powtarzany wówczas, gdy leczenie farmakologiczne zaburzeń rytmu jest nieskuteczne. Jak wynika z naszych informacji, Bronisław Komorowski został poddany zabiegowi ablacji po raz kolejny, ponieważ wcześniejsze leczenie nie odniosło pożądanego skutku. Zdaniem rozmówców z Instytutu Kardiologii w Aninie, schorzenie, na które cierpi prezydent, powoduje m.in. uczucie dławienia, duszność, zawroty głowy, bóle wieńcowe, zasłabnięcia, utratę przytomności, niedokrwienie mózgu, skutkujące zaburzeniami świadomości, a w najgorszym przypadku śmiercią.
Tajny stan zdrowia prezydenta
Zapytaliśmy Jarosława Buczka, rzecznika prasowego MSWiA, o stan zdrowia Bronisława Komorowskiego.
„Piastowanie funkcji państwowej nie pozbawia pacjenta powszechnego, przysługującego wszystkim, prawa do zachowania w tajemnicy charakteru udzielonych porad, ich częstotliwości, diagnozy oraz podjętego przez lekarza sposobu leczenia. To podstawowa zasada budowania zaufania w relacji lekarz – pacjent i nie ma od niej wyjątków” – powiedział nam Jarosław Buczek.
Z kolei Biuro Prasowe Kancelarii Prezydenta poproszone o udzielenie nam informacji na temat zdrowia Bronisława Komorowskiego napisało nam: „Odpowiedź zostanie przesłana w przewidzianym ustawowo terminie”.
Warto przypomnieć, że podczas prezydentury śp. prof. Lecha Kaczyńskiego Platforma Obywatelska, głównie przy pomocy Janusza Palikota – przyjaciela Bronisława Komorowskiego – domagała się ujawnienia stanu zdrowia prezydenta. Palikot, posługując się knajackim językiem, sugerował, przekraczając wszelkie granice przyzwoitości, że prezydent Kaczyński jest chory. „Dla przykładu” wyniki badań świadczących o stanie swojego zdrowia opublikował wówczas premier Donald Tusk, a chór medialnych klakierów Platformy Obywatelskiej postulował, że także prezydent Lech Kaczyński powinien zrobić to samo. Teraz – gdy obecny prezydent jest rzeczywiście chory – milczą zarówno Palikot, jak i PO – matka partia, z której Bronisław Komorowski się wywodzi. Zmowa milczenia zapanowała także w proprezydenckich mediach.
Projekt ustawy, na mocy której mieliśmy poznać stan zdrowia prezydenta, upadł w komisji „Przyjazne Państwo”. Wniosek o wycofanie projektu złożył przewodniczący komisji Adam Szejnfeld (PO), argumentując, że „projekt od początku był niekonstytucyjny”, a „stan zdrowia prezydenta, premiera i marszałków to sfera intymności człowieka i powinna być objęta pełną ochroną. Według Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych i kilku innych ekspertów, ta kwestia nie jest objęta obywatelskim prawem do informacji”.
Całość artykułu w najnowszym numerze tygodnika &quot;Gazeta Polska&quot;
http://niezalezna.pl/9973-kto-rzadzi-chorym-prezydentem
 
adirave 58

adirave

Użytkownik
Z wywiadu z Czajkowską:

Pytanie: &quot;Co pan prezydent sądzi o planowanej kolejnej redukcji armii, do poziomu 80 tysięcy żołnierzy zawodowych?&quot;

Komorowski: &quot;Nie jest tak źle jak alarmuje opozycja. Polska armia jest nowoczesna, mobilna i bardzo dobrze wyszkolona. 80 tysięcy żołnierzy zawodowych, to nie jest mało, tym bardziej, że na wypadek zagrożenia państwa, dysponujemy sporą siłą bractw kurkowych, myśliwych oraz młodzieży szkolnej biorącej udział w szkoleniach przysposobienia obronnego...&quot;

Nie mogłem w to uwierzyć początkowo, ale w wielu miejscach w sieci piszą o tym więc podaje. Dodam jeszcze odpowiedź na pytanie o gazociąg:

Panie prezydencie, czy Nord Stream zagrozi naszym interesom?
- Proszę pani, Polska kiedyś była obecna nad Morzem Czarnym
- Ale ja pytam o Gazociąg Północny
- Oj, bo Pani tak raz o północy, raz o południu

Wystarczą trochę bardziej dociekliwe pytania niż zadaje red. Li(z) i wtedy wychodzą braki i to bolesne. Jeśli to przez tą chorobę, to stan jego zdrowia powinien być podany do informacji, tak jak oczekiwano tego od ś.p. L.Kaczyńskiego.
 
adirave 58

adirave

Użytkownik
Otworzyć stadiony, zamknąć Tuska

http://niezalezna.pl/10104-otworzyc-stadiony-zamknac-tuska

Bardzo polecam również wywiad w radiu TOK FM z Prof. Moniką Płatek.

http://www.youtube.com/watch?v=Z3ZTWLHon_I

I poniższe arty:
http://www.weszlo(kropka)com/news/6809
http://www.fanslask.pl/?p=5612

Pomysł aby wydawać wyroki na kibiców przez wideokonferencje, jeszcze na stadionie świetnie wpisuje się w politykę tego (nie)rządu. Kibice, nie dajmy się prowokować, bo teraz wszystko będzie napiętnowane przez te ssyńskie media.
 
Baqu 615,7K

Baqu

Forum VIP
Cud metadonowy

Wcześniej robiłam laskę, żeby mieć pieniądze na narkotyki, teraz - żeby zarobić na dojazdy po metadon.

http://wyborcza.pl/1,75480,9394026,Cud_metadonowy.html

i coś jeszcze &quot;mocniejszego&quot; oraz przerażającego

&quot;Cały czas myślisz, z której strony przyjdzie atak.&quot; O życiu w domu dziecka

9-letni Andrzej czuwał, żeby nikt się nie dobierał do jego 6-letniej siostry, bo byli zamykani na noc razem z nastoletnimi chłopcami. Wieczorem wychowawcy stawiali w sali wiadro, żeby nikt nie chodził do toalety. Nie interesowało ich, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. - Jesteś, jak zwierzę przyparte do muru - mówi o wychowaniu w domach dziecka Andrzej, który spędził w placówkach dziesięć lat. - Przemoc, upokorzenia, osamotnienie i bezsilność.

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,9646101,_Caly_czas_myslisz__z_ktorej_strony_przyjdzie_atak__.html
 
adirave 58

adirave

Użytkownik
Cud gospodarczy na Węgrzech

To co się dzieje na Węgrzech, dziwnym zbiegiem okoliczności, nie jest zbyt często omawiane w mediach w Polsce. Węgry po zdecydowanym zwycięstwie wyborczym Fideszu Viktora Orbana w kwietniu 2010 roku, stały się nagle passe, mimo tego ,że teraz kierują pracami Unii Europejskiej i od tego kraju będziemy przejmowali przewodnictwo.
Orban tak jak obiecał Węgrom w kampanii wyborczej, konsekwentnie realizuje narodowe interesy i to mimo tego, że po 8 latach rządów lewicowych, przejął kraj z ujemnym wzrostem PKB , ogromnym deficytem sektora finansów publicznych i programem drastycznego ograniczania wydatków, które zaordynował temu krajowi Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Zdecydował się wbrew podpowiedziom MFW i Komisji Europejskiej na wprowadzenie reform, o których „niezależne media” w Polsce nawet nie chcą wspominać...

(polecam całość w linku poniżej)

http://wiadomosci.onet.pl/blogi/blogi-politykow/wegrzy-daja-nam-przyklad,6855031,427898160,blog.html

Pomysł na!!!? Silne państwo i niezależną politykę. Można? Można i to w rok.
 
krzysztof1985 68

krzysztof1985

Użytkownik
Pomysł na!!!? Silne państwo i niezależną politykę. Można? Można i to w rok.
Jakoś dziwnie nigdy dobrze nie wychodziły państwa, które słuchały &#39;dobrych rad&#39; MFW ???? reszty nie trzeba tłumaczyć.
U nas wszelkie pomysły poprawy życia zwykłego Kowalskiego w mediach są przekuwane jako socjalizm i wydatki. Rozliczenie przestępców określa się mianem napaści na byznesmanów.
Ten artykuł jest genialny - oby w Polsce ktoś się znalazł, który przestanie słuchać doradców zagranicznych (bo oni zawsze wchodzą nam bez wazeliny jak czegoś potrzebują tak samo teraz Obama.....łupki?) i zajmie się tym co ważne by nie bogacił się Sobiesiak tylko statystyczny Kowalski
 
adirave 58

adirave

Użytkownik
Dziwne jest również to, że w Polsce mało kto wie o reformach na Węgrzech. Wszyscy finansiści chcieli z Orbana zrobić szaleńca a jego reformom nie dawali najmniejszych szans, bo zwyczajnie godziły w ich interesy. Dla mnie szokiem jest, że ktoś nie płaci podatku dochodowego bo ma trójkę dzieci, sorry nie jestem dobry z ekonomii, ale czy są lepsze pomysły na rozkwit gospodarczy i promocję polityki prorodzinnej?

Ten artykuł jest genialny
Teksty Kuźmiuka czytam z najwyższą staranności i traktuje go jako pierwsze źródło rzetelnej informacji.

...Nawiasem: w Hiszpanii pacyfikacja pełną gębą, leją pałami, strzelają gumowymi kulami, setki rannych, pełno krwi. Mainstream milczy, tak samo jak o Grecji i tak samo jak w przypadku Islandii, gdzie naród pokazał banksterom gdzie jest ich miejsce i sam napisał konstytucje. U nas takie sytuacje nie będą miały miejsca, bo przecież w TV mówią, że jest dobrze a będzie lepiej. Przykład pierwszy lepszy z głowy: od początku roku zlikwidowano u nas 40% punktów aptecznych, bo nie ma pieniędzy, ale jakoś 40mln euro się znalazło na budynek dla świętych krów w Belgii i na budowę nowego sejmu również kolejne 50mln się znajdzie. W kraju, w którym samorządy w planach budżetowych umieszczają prognozowane przychody z mandatów nigdy nie będzie dobrze.
 
macieqleo 5,3K

macieqleo

Użytkownik
Według najnowszego raportu Global Peace Index Polska zajmuje 22 miejsce w światowym rankingu krajów przyczyniających się do wzrostu pokoju światowego.
Awans z ubiegłorocznej, 29. pozycji, zawdzięczamy poprawie stosunków z krajami sąsiednimi oraz obniżeniu wydatków na armię.

W badaniu, obejmującym 153 państwa, brano pod uwagę między innymi czynniki takie jak stabilność polityczna, poziom przestrzegania praw człowieka czy liczba zabitych w wojnach domowych i zewnętrznych.


pełne wyniki
http://www.visionofhumanity.org/gpi-data/#/2011/scor
i na mapie: http://www.visionofhumanity.org/gpi-data/#/2011/scor
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Awans z ubiegłorocznej, 29. pozycji, zawdzięczamy poprawie stosunków z krajami sąsiednimi
????
Mówią pewnie o tym &quot;robieniu sobie laski pod stołem&quot; o którym wspominał Łysiak w którymś numerze &quot;URz&quot;.
Redaktor naczelny „Wprost” uważa, że trzeba &quot;skasować IPN&quot;, bo jego zdaniem &quot;jeden Polak ma taką pamięć, drugi inną&quot;, więc po co nam &quot;pamięć narodowa&quot;. Niech ktoś nam wytłumaczy, jak człowiek o takim potencjale intelektualnym mógł zajść, tam gdzie zaszedł?
http://wsieci.rp.pl/opinie/za-burta/Tomasz-Lis-Zlikwidowac-Ministerstwa-Historii-i-Prawdy
Macku, oglądasz ciągle programy Lisa ? :]
 
krzysztof1985 68

krzysztof1985

Użytkownik
Macku, oglądasz ciągle programy Lisa ?
Dobrze powiedziane ???? oglądam od czasu do czasu tego dziennikarzynę bo dla mnie stracił resztki obiektywizmu.
Odcinek poświęcony &quot;Polacy jako antysemici&quot; - jak tak dalej pójdzie to my Niemcom może kontrybucję będziemy płacić, że rozpętaliśmy II Wojnę Światową.
No ale dla Pana Lisa i mainstreamu wmówić Polakom, że jednak większość z nich była szmalcownikami to git.
A jak w Niemczech partie neonazistowskie wchodzą do niższych izb parlamentu to jest nic. ????
Wracając do tematu media coś milczą na temat protestów w Hiszpanii - bezrobocie wśród młodych Hiszpanów wynosi aż 40% :!: :!:
http://uwazamrze.pl/2011/06/bez-domu-bez-pracy-bez-strachu/
 
macieqleo 5,3K

macieqleo

Użytkownik
????
Mówią pewnie o tym &quot;robieniu sobie laski pod stołem&quot; o którym wspominał Łysiak w którymś numerze &quot;URz&quot;.

http://wsieci.rp.pl/opinie/za-burta/Tomasz-Lis-Zlikwidowac-Ministerstwa-Historii-i-Prawdy

Macku, oglądasz ciągle programy Lisa ? :]
Oczywiście, że oglądam. Wczoraj bardzo ciekawy program był. Szkoda że ostatni w tym sezonie :] Rozmowa z prof. Bartoszewskim interesująca, z Napieralskim troche słabo, bo nie chciał powiedzieć nic o koalicji, a Lis cały czas o to pytał i trochę się zbłaźnił w moich oczach tym proszeniem Napieralskiego o to by już nigdy sie nie zachowywał tak jak wtedy jak chciał robić foty z Obamą.

Nie wiem czemu uznajesz mnie za półgłówka, który łyka wszystko co mówi salon. Może cię zdziwię ale oprócz Lisa Na Żywo oglądam m.in Antysalonik Ziemkiewicza (ba, zdarza mi się czytać RP, często zaglądam na ich serwis).

Co do przytoczonego przez ciebie fragmentu. Portal wsieci wiadomo, regularne ciśnie Lisowi, ale nie o tym. Otóż czytałem tego wstępniaka, którego cytujesz, wczoraj. To pierwsze zdanie jest zwyczajną manipulacją. To, że jeden Polak ma pamięć lepszą a drugi trochę zdeformowaną nie jest w tekście przedstawione jako powód do likwidacji IPN - odsyłam do pełnego tekstu wstępniaka.

Wracając do tematu media coś milczą na temat protestów w Hiszpanii - bezrobocie wśród młodych Hiszpanów wynosi aż 40% :!: :!:
http://uwazamrze.pl/2011/06/bez-domu-bez-pracy-bez-strachu/
Było we Wproście tydzień temu o Hiszpanii ????
Tylko nie czytaj dla własnego bezpieczeństwa :]
 
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom