Ale niespodzianka
Podwójna tragedia Magdaleny Gwizdoń i Krystyny Pałki. Dopiero dwunaste miejsce w sztafecie kosztowało dwie z naszych biathlonistek utratę stypendium olimpijskiego. Gwizdoń i Pałka w ani jednym olimpijskim starcie w Vancouver nie zdołały awansować do czołowej ósemki i zostały teraz bez pieniędzy.
Cztery lata temu w Turynie Gwizdoń i Pałka wywalczyły w sztafecie siódme miejsce, dzięki czemu zapewniły sobie stypendia w wysokości 3910 zł. W tegorocznych igrzyskach w żadnym z biegów nie zmieściły się w czołowej ósemce i muszą się pożegnać z dotacją Ministerstwa Sportu i Turystyki.
- Cały czas wierzyłam w to, że uda się wskoczyć do ósemki, bo to gwarantowało nam stypendium, z którego żyjemy. Teraz dwie z nas zostają bez pieniędzy i nie wiadomo, co będzie - powiedziała na mecie sztafety podłamana Agnieszka Cyl.
Akurat Cyl i czwarta z naszych reprezentantek Weronika Nowakowska mogą spać spokojnie, bo im udało się utrzymać stypendia. Za piąte miejsce w biegu indywidualnym na 15 km Nowakowska otrzymywać będzie 4830 zł, zaś Cyl za siódme miejsce na igrzyskach przez najbliższe cztery lata dostanie co miesiąc 3910 zł.
To niemałe pieniądze, więcej niż średnia krajowa. Na dodatek relatywnie niewiele mniejsze od tych, które Ministerstwo Sportu zobowiązuje się płacić mistrzowi olimpijskiemu. Złoty medalista może liczyć na 6900 zł.
Gwizdoń i Pałce w żadnym ze startów się nie powiodło. Ratunkiem miała być sztafeta, w której obie biathlonistki zawaliły swoje strzelania. Cztery pudła Pałki i sześć pudeł Gwizdoń kosztowały je nie tylko dobre miejsce w sztafecie, ale jak się teraz okazało, miały przede wszystkim wymierne skutki finansowe.